George Hanson (Jack Nicholson): Kiedyś to był wspaniały kraj. Nie wiem co się z nim stało.
Billy (Dennis Hopper): Po prostu wszyscy mają stracha, to się stało człowieku. Hej, Nie wynajmą nam pokoju w podrzędnym hotelu ani nawet w motelu. Łapiesz? Myślą, że im poderżniemy gardła czy co. Boją się człowieku.
George Hanson: Nie boją się was, tylko tego co sobą przedstawiacie.
Billy: Co sobą przedstawiamy? To, że mamy za długie włosy?
George Hanson: Och nie. Przedstawiacie sobą wolność.
Billy: A co w tym złego, człowieku? Każdy chce być wolny.
[„Wikicytaty - Swobodny Jeździec”]
Pewna scena z filmu zapada w pamięci na zawsze. Jeden z dwóch głównych bohaterów filmu w osobie Wyatta „Captain America”, odpina z ręki zegarek i ciska nim o ziemię. Jest w tym jakaś dosłowność, a zarazem sygnał i symbolika. Ta filmowa sekwencja precyzyjnie ujawnia intencje bohaterów. Z nową odkrytą swobodą i odrzuceniem ograniczeń czasowych w przestrzeni skostniałego społeczeństwa. W oczekiwaniu na bezmiar przygody ruszają w drogę na swoich stalowych rumakach. Toną w oddali gór o barwie piasku pustyni i mijają stalowym mostem rzekę Kolorado. Cała scena zgrabnie zgrana przez węgierskiego operatora László Kovácsa jest idealnie opatrzona magicznymi dźwiękami kapeli Steppenwolf: Born To Be Wild. To początek podróży przez kalejdoskop pejzaży bezkresnej Ameryki, przy wtórze pulsu dźwięków wszystkich zagorzałych bikersów.
Get your motor runnin'
Head out on the highway
Lookin' for adventure
And whatever comes our way
Yeah, darlin' gonna make it happen
Take the world in a love embrace
Fire all of the guns at once and
Explode into space.
I like smoke and lightnin'
Heavy metal thunder
Racin' with the wind
And the feelin' that I'm under
Yeah, darlin' gonna make it happen
Take the world in a love embrace
Fire all of the guns at once and
Explode into space
Like a true nature's child
We were born, born to be wild
We can climb so high
I never wanna die
Born to Be Wild
Born to Be Wild...
Swobodny Jeździec jest wyrazem głosu pokolenia w czasie szalejącej wojny domowej między starą, a nową buntowniczą generacją. Kontrkulturę wcieloną w rolę autsajderów, hippisów poszukujących czegoś ulotnego i idyllicznego. Stojąca w kontrze wobec twardo stąpającej na ziemi konserwatywnej generacji. Broniącej za wszelką cenę swojej dominującej roli w kreowaniu zastałej rzeczywistości.
Niektórzy mówią, że to film dziwny, pełny narkotyków, chaosu i nihilizmu. Pewnie po części mają rację, ale dla mnie to szczególny wyraz kontestacji. Rozpaczliwego, a nawet zachłannego eksplorowania rzeczywistości i w końcu pełnego nadziei poszukiwania tego czegoś, co na tym świecie pewnie nie istnieje, jak głosi slogan z plakatu filmowego: „Facet poszedł szukać dla Ameryki i nie mógł jej nigdzie znaleźć..." Wyśnionej, utopijnej wizji świata bez przemocy, pełnego miłości, tolerancji oraz wolności. Protestu przeciw wstecznym poglądom twardogłowym wyroczniom tego świata. Czyż nie aktualne do dzisiaj?
Film drogi Easy Rider powstał za sprawą odtwórców głównych ról: Billy’ego - Dennisa Hoppera, który jednocześnie podjął się jego reżyserii, a także Wyatta – Petera Fondy współtwórcy scenariusza. Obraz ten eksponuje apogeum lata miłości epoki flower power, przedstawia historię o poszukiwaniu tego o czym wspomniałem (lub iluzji wolności) i uderza w konformistyczne, pełne hipokryzji i ksenofobii Stany Zjednoczone (a może i nie tylko tę część świata) końca lat 60-tych ubiegłego wieku.
Jako całość, ta historia filmowa podkreśla zarówno wzloty jak i zmierzch tamtego idealistycznego czasu. Odzwierciedla nadzieje wyzwolenia młodych z utartych kajdan egzystencji swoich własnych rodziców.
Tuzy światowej kinematografii Hopper, Fonda, Nicholson i ich przyjaciele przy niezwykle skromnym budżecie, stworzyli jak się okazało rzecz kultową. Co ciekawe ścieżka dźwiękowa osiągnęła bezprecedensowy sukces, stając się jednym z najbardziej udanych i popularnych soundtracków 1969 roku. Tło dźwiękowe zawarte w filmie robi wspaniałą robotę w przekazywaniu ducha tamtych czasów. Na pierwszy ogień idzie jedna z najbardziej sugestywnych piosenek o „wiadomych” używkach - The Pusher formacji Steppenwolf. Drugi utwór - Born To Be Wild – także zespołu Steppenwolf to apoteoza szalonej motocyklowej eskapady. Następny w kolejce The Weight grupy The Band (na filmie w wersji A Group Called Smith) zaopatruje widza w klimatyczną scenę podróży dwóch samotnych harleyowców poruszających się w pustynnym anturażu zachodzącego słońca. Ubywająca droga zdaje się kierować ich do nieuchronnej zagłady filozofii wolności, unicestwionej strzałem z winchestera przez obawiających się inności ciasnogłowych, ograniczonych i prowincjonalnych rednecków. Zbliżone odczucia niesie ze sobą ballada country-folkowa grupy The Byrds - Wasn't Born to Follow. No i wielki Jimi Hendrix w If Six Was Nine ukazuje genius loci Ery Wodnika. Mamy również fragment obrazoburczej mszy w wersji psychodelicznej zespołu The Electric Prunes - Kyrie Eleison/Mardi Gras (When the Saints), by wymienić najbardziej znamiennych obecnych na tym soundtracku…
Pewna scena z filmu zapada w pamięci na zawsze. Jeden z dwóch głównych bohaterów filmu w osobie Wyatta „Captain America”, odpina z ręki zegarek i ciska nim o ziemię. Jest w tym jakaś dosłowność, a zarazem sygnał i symbolika. Ta filmowa sekwencja precyzyjnie ujawnia intencje bohaterów. Z nową odkrytą swobodą i odrzuceniem ograniczeń czasowych w przestrzeni skostniałego społeczeństwa. W oczekiwaniu na bezmiar przygody ruszają w drogę na swoich stalowych rumakach. Toną w oddali gór o barwie piasku pustyni i mijają stalowym mostem rzekę Kolorado. Cała scena zgrabnie zgrana przez węgierskiego operatora László Kovácsa jest idealnie opatrzona magicznymi dźwiękami kapeli Steppenwolf: Born To Be Wild. To początek podróży przez kalejdoskop pejzaży bezkresnej Ameryki, przy wtórze pulsu dźwięków wszystkich zagorzałych bikersów.
Get your motor runnin'
Head out on the highway
Lookin' for adventure
And whatever comes our way
Yeah, darlin' gonna make it happen
Take the world in a love embrace
Fire all of the guns at once and
Explode into space.
I like smoke and lightnin'
Heavy metal thunder
Racin' with the wind
And the feelin' that I'm under
Yeah, darlin' gonna make it happen
Take the world in a love embrace
Fire all of the guns at once and
Explode into space
Like a true nature's child
We were born, born to be wild
We can climb so high
I never wanna die
Born to Be Wild
Born to Be Wild...
Swobodny Jeździec jest wyrazem głosu pokolenia w czasie szalejącej wojny domowej między starą, a nową buntowniczą generacją. Kontrkulturę wcieloną w rolę autsajderów, hippisów poszukujących czegoś ulotnego i idyllicznego. Stojąca w kontrze wobec twardo stąpającej na ziemi konserwatywnej generacji. Broniącej za wszelką cenę swojej dominującej roli w kreowaniu zastałej rzeczywistości.
Niektórzy mówią, że to film dziwny, pełny narkotyków, chaosu i nihilizmu. Pewnie po części mają rację, ale dla mnie to szczególny wyraz kontestacji. Rozpaczliwego, a nawet zachłannego eksplorowania rzeczywistości i w końcu pełnego nadziei poszukiwania tego czegoś, co na tym świecie pewnie nie istnieje, jak głosi slogan z plakatu filmowego: „Facet poszedł szukać dla Ameryki i nie mógł jej nigdzie znaleźć..." Wyśnionej, utopijnej wizji świata bez przemocy, pełnego miłości, tolerancji oraz wolności. Protestu przeciw wstecznym poglądom twardogłowym wyroczniom tego świata. Czyż nie aktualne do dzisiaj?
Film drogi Easy Rider powstał za sprawą odtwórców głównych ról: Billy’ego - Dennisa Hoppera, który jednocześnie podjął się jego reżyserii, a także Wyatta – Petera Fondy współtwórcy scenariusza. Obraz ten eksponuje apogeum lata miłości epoki flower power, przedstawia historię o poszukiwaniu tego o czym wspomniałem (lub iluzji wolności) i uderza w konformistyczne, pełne hipokryzji i ksenofobii Stany Zjednoczone (a może i nie tylko tę część świata) końca lat 60-tych ubiegłego wieku.
Jako całość, ta historia filmowa podkreśla zarówno wzloty jak i zmierzch tamtego idealistycznego czasu. Odzwierciedla nadzieje wyzwolenia młodych z utartych kajdan egzystencji swoich własnych rodziców.
Tuzy światowej kinematografii Hopper, Fonda, Nicholson i ich przyjaciele przy niezwykle skromnym budżecie, stworzyli jak się okazało rzecz kultową. Co ciekawe ścieżka dźwiękowa osiągnęła bezprecedensowy sukces, stając się jednym z najbardziej udanych i popularnych soundtracków 1969 roku. Tło dźwiękowe zawarte w filmie robi wspaniałą robotę w przekazywaniu ducha tamtych czasów. Na pierwszy ogień idzie jedna z najbardziej sugestywnych piosenek o „wiadomych” używkach - The Pusher formacji Steppenwolf. Drugi utwór - Born To Be Wild – także zespołu Steppenwolf to apoteoza szalonej motocyklowej eskapady. Następny w kolejce The Weight grupy The Band (na filmie w wersji A Group Called Smith) zaopatruje widza w klimatyczną scenę podróży dwóch samotnych harleyowców poruszających się w pustynnym anturażu zachodzącego słońca. Ubywająca droga zdaje się kierować ich do nieuchronnej zagłady filozofii wolności, unicestwionej strzałem z winchestera przez obawiających się inności ciasnogłowych, ograniczonych i prowincjonalnych rednecków. Zbliżone odczucia niesie ze sobą ballada country-folkowa grupy The Byrds - Wasn't Born to Follow. No i wielki Jimi Hendrix w If Six Was Nine ukazuje genius loci Ery Wodnika. Mamy również fragment obrazoburczej mszy w wersji psychodelicznej zespołu The Electric Prunes - Kyrie Eleison/Mardi Gras (When the Saints), by wymienić najbardziej znamiennych obecnych na tym soundtracku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz