Obowiązkowo trzeba zaznaczyć, że były to zacne czasy, kiedy podczas dyskotek nie grano jeszcze jakiejś szmiry. Kiedy nie istniał kiczowaty styl „dance” albo „techno”, czy inna umpa umpa - polska tandetna hybryda określana mianem „disco polo”, a na szczęście dominowała, żywa i pełna polotu szlachetna rock&rollowa nuta!
Z perspektywy lat warto przybliżyć słowami samego twórcy, uwarunkowania towarzyszące wydaniu albumu.
„Wokół panował bardzo podniosły nastrój, pełen nadziei na zmianę. Sytuacja ekonomiczna była tragiczna, ale na ulicach dało się wyczuć ogromną energię. To mówi coś ważnego o narodzie... - wspominała początek lat 80. Kora. Po przeszło trzydziestu latach Marek Jackowski z przekonaniem mówił: - Nie wyobrażam sobie, że można byłoby tutaj coś zmienić, ponieważ to szło jak rakieta i było robione tak, żeby brzmiało najpiękniej”.
... i dalej:
„Uczucie jest jedno: wzruszenie. Ta płyta jest jak pierwsze dziecko. Te utwory gramy już tyle lat… Szał niebieskich ciał tylko na chwilę wypadł z repertuaru. Karuzelę marzeń chyba zawsze graliśmy. Żądza pieniądza jest uważana przez młodych za odlotowy numer, bo tam Ricardo (Ryszard Olesiński) gra dłuższą solówkę.”
Tak skonstatował tamte realia lider kapeli, ówczesny mąż Kory - Olgi Jackowskiej - niezapomniany Marek Jackowski.
Przy tym warto zaznaczyć, iż w tym czasie świat zachodni dudnił punk rockową rewoltą, która stanowiła impuls do poszukiwań artystycznych również opisanej formacji na polskiej ziemi. Ten inspirujący fluid, ale pozbawiony nihilizmu dźwiękowego znamionujący styl spod znaku punk (choć nie wszyscy zgodzą się z taką tezą), doskonale słychać w pierwotnej koncepcji artystycznej państwa Jackowskich.
Na płycie dominują piosenki o dynamicznym, rock'n'rollowym rytmie, nacechowane przemyślaną zadziorną prostotą. Chociaż przeciwwagą dla nich są dwie perełki, ujmujące ballady, stanowiące niewątpliwą ozdobę całości. Nie wiem czy się ze mnę zgodzicie? To swego rodzaju, nie do podrobienia połączenie drapieżnej punkowej energii z klasyczną siłą rock and rollowego grania! Po prostu genialne!
9 kompozycji, które trudno jednoznacznie określić jednym słowem, rodzajem, albo gatunkiem, choć wyżej pozwoliłem sobie nieco zaszufladkować zbiór omawianych utworów. Debiut stanowi punkt odniesienia dla całości twórczości Maanamu. Jeśli chodzi o stronę literacką, to słowa Kory napisane do tej muzyki są sugestywne, a przy tym niezależne. Osadzone w esencjonalnym, plastycznym języku. Niejednoznaczne, a równocześnie wyłożone bezkompromisowo. Maanam to popis Jackowskiego w dziedzinie typowo rockowej twórczości i Kory od strony poetyckiej rockowej ekspresji.
No i ta okładka. Niby nic specjalnego. Foto wygląda tak jakby zrobione ad hoc. Ówczesny skład prezentuje się przed Volkswagenem Busem, samochodem, który służył w tamtym czasie zespołowi jako środek lokomocji podczas forsownych tras koncertowych. Czarno-biała fotografia jest dzisiaj, podobnie jak muzyka, klasykiem naszego rocka.
Gwoli ścisłości warto podać podstawowe dane dotyczące albumu. Debiutancki album studyjny zespołu Maanam został wydany w 1981 roku przez wytwórnię płytową Wifon. Nagrania zrealizowano w studio Rozgłośni Polskiego Radia w Lublinie. W dniach 25.08-10.09.1980 r. Realizacji nagrań podjęli się Andrzej Poniatowski (ex-muzyk kultowej grupy Klan) i Włodzimierz Kowalczyk.
Należy stanowczo wskazać, iż Maanam nie ma jednoznacznych kontynuatorów. Brzmienie albumu, wyjątkowe jak na czasy, w których powstał, ożywcze tchnienie Kory i jej artystyczna nieprzewidywalność, niewyszukane frazy, a zarazem pełne nieszablonowej poezji - doprawdy wstyd nie znać!
Kończąc, ponownie pozwolę sobie zapożyczyć fajne stwierdzenie, oddające sedno sprawy. „Recenzowanie tej płyty ma mniej więcej tyle sensu, co recenzowanie Pałacu Kultury. Co by nie mówić o takich utworach jak Oddech szczura, Buenos Aires czy Szał niebieskich ciał… są one, podobnie jak PKiN, rzeczą trwałą i pomimo konkurencji, wciąż jednym z najbardziej okazałych pomników rock&rolla…”
[Miesięcznik muzyczny BRUM]
Ps. Nie żebym się czepiał, ale pozostaje drobny niedosyt z powodu braku rówieśniczej kompozycji Cykady na Cykladach w wykazie albumu. Na bank stanowiłby znakomite uzupełnienie skądinąd genialnego pierwszego albumu.
To były czasy!
OdpowiedzUsuńRewelacyjny debiut, TOP3 tego zespołu. "Szał niebieskich ciał" ma fantastyczny klimat.
OdpowiedzUsuńDobrze mówi, dać mu wódki! :-)
OdpowiedzUsuń