Czy wyłącznie
czarnoskórzy Amerykanie mogą grać dobrze bluesa? Takie oto pytanie często pada
z ust różnych osób. Czy aby na pewno?! Słyszałem też, że bluesa nie jest trudno
zagrać, za to „czuć go”, to już „wyższa szkoła jazdy”. Pomimo takich przekonań
sądzę, że to nie zależy całkowicie od koloru skóry, a jest pochodną
całokształtu doświadczeń i upodobań ludzi-muzyków. Bo przecież odbieranie
świata, jak i uczucia temu towarzyszące są dla każdej jednostki zbieżne.
Podobnie rzecz się dotyczy Allmanów. Gdzie rola koloru skóry schodzi na dalszy
plan. Notabene w składzie ówczesnych ABB obok 5 „białych” był afroamerykański
perkusista Jai „Jaimoe” Johanson.
Blues jest jak cień, każdemu przecież towarzyszy
z różnym natężeniem w niektórych fragmentach życia. Bo któż z nas nigdy nie cierpiał
i nie był przepełniony smutkiem, choć przez chwilę? Taka dygresja korespondująca
z muzyką, ale i predestynacją (w kontekście przyszłych okoliczności), którą
postaram się nieco przybliżyć w tym tekście.
„Naszym
naturalnym środowiskiem jest w rzeczywistości scena… dlatego sądzę, że nasz
następny longplay będzie zapisem konce
Duane Allman
At Fillmore East to w oryginale dwupłytowe wydawnictwo, nasycone na wskroś
klimatem amerykańskiego południa. Album wydano w lipcu 1971 r. Został nagrany na
żywo w legendarnym rockowym klubie zasłużonego promotora Billy’ego Grahama w
Nowym Jorku – Fillmore East, w piątek i sobotę 12 i 13 marca 1971 r., chociaż
muzycy byli obecni w klubie już 11 marca. Faktycznie odbyły się cztery występy,
które zespół zagrał dwa razy każdego wieczora (12/13.03). Mówiąc zdawkowo, zawartość
obu krążków przedstawia mieszaninę bluesa, południowego rocka i jazzu. Trzeba
przyznać, że od pierwszych taktów rytmicznego Statesboro Blues z wiodącym
nieziemskim gitarowym sladem Duane’a Allmana, aż po triumfalny finisz
nacierającego jak lawina Whipping Post, wszystkie bez wyjątku wybrzmiewające
utwory musiały spełniać wymagania nawet najbardziej wybrednych koneserów
bluesowego grania. I pomyśleć, że Allmani grali jako środkowy wykonawca
pomiędzy otwierającym Elvinem Bishopem i główną gwiazdą Johnnym Winterem,
których uczciwie mówiąc zwyczajnie… przyćmili!!!
Myślę,
że Fillmore East to ostatnia prawdziwie szczera płyta z duszy, jaką
kiedykolwiek nagraliśmy. Nie ma tam absolutnie nic oprócz nas, grających
muzykę.
Butch
Trucks
Zapis
płytowy magicznych wieczorów wspaniale oddaje ducha i możliwości tego znakomitego
zespołu w momencie skutecznego przebijania się do czołówki ekstraligi rockowych
wykonawców.
Chropowaty
wokal Grega Allmana i rytmiczna praca jego organów, dynamiczne, bliźniacze
gitary prowadzące Duane Allman i Dickey Betts, kanonada dwóch perkusistów
Jaimoe i Butch Trucks wspomagana basem Billy’ego Oakleya, dopełniają piorunujący
występ, który obejmuje cztery bluesowe standardy (Statesboro Blues Will’ego
McTella, Done Somebody Wrong Elmore’a Jamesa, Stormy Monday T. Bone Walkera, You
Don't Love Me Willie’ego Cobbsa, dwa wyborne utwory instrumentalne Hot 'Lanta
autorstwa całego składu zespołu, In Memory of Elizabeth Reed D. Bettsa i totalną,
szaloną wersję genialnego Whipping Post Gregga Allmana. Całość w pełni oddaje potencjał
twórczy w ich pierwszym etapie
działalności, a także stanowi kwintesencję stylu zespołu. Symbiotyczne relacje
pomiędzy wszystkimi członkami zespołu powodowały niezwykłą, jakby telepatyczną harmonię,
która funkcjonowała jak jeden organizm z jednym gigantycznym, bijącym dźwiękowym
sercem.
Fillmore
East była wprost niewiarygodną sceną, możesz mi wierzyć. Mogłeś na niej stanąć,
uderzyć w instrument, a jego dźwięki docierały dosłownie wszędzie i wracały do
ciebie echem z tyłu sali. Akustyka była tam po prostu wspaniała.
Jai
„Jaimoe” Johanson
Każdy
szanujący się fan muzyki bluesrockowej powinien znać tę płytę na wylot i trudno
z tym twierdzeniem się nie zgodzić. Ale obowiązkowo trzeba przypomnieć, że ABB
reprezentowali w tym momencie tygiel stylów misternie zespolonych ze sobą, tworząc
przy tym coś niesamowicie wyrafinowanego, zachowując jednocześnie niepowtarzalny
muzyczny luz. Zapewniając tak samo ponadczasowy feeling tamtej publiczności
zgromadzonej na pamiętnych koncertowych wieczorach, jak i kolejnym pokoleniom
słuchaczy, wielbicieli southernowych klimatów. Nieodżałowany Duane Allman
(zginął w wypadki motocyklowym niebawem po wydaniu płyty, w podobnych
okolicznościach odszedł roku później Berry Oakley), wtedy lider formacji,
czerpał całymi garściami z amerykańskiej tradycji muzycznej. Kochał wszystko,
co go tak zapamiętale inspirowało, od jazzu i soulu, poprzez country, po
bluesa, podobnie jak drugi gitarzysta, niczym nie ustępujący starszemu z braci
Allmanów, Dickey Betts. Ich instrumentalne pojedynki stały się jakby znakiem
rozpoznanym całej filozofii gry zespołu. Wtórowali im w rytmicznym transie
super zgrani ze sobą perkusiści Jaimoe i Butch Trucks. Nie bez znaczenia jest
tu obowiązkowa obecność w tej rytmicznej lokomotywie, basówki Berry’ego Oakleya.
Dopełnieniem było swobodne i chrapliwe, bluesowe zawodzenie Allmana Gregga i jego
nieodzowny, w zależności od muzycznego nastroju, drapieżny lub liryczny
Hammond. Oto facet, bez którego nie mógł istnieć ABB! W swoich sugestywnych
interpretacjach wokalnych upchnął cały bluesowo-soulowy żar i ból w ramy czegoś
wyjątkowego i niepowtarzalnego. A przy tym śpiewał tak wymownie, wywołując
przysłowiowe ciarki na plecach, z manierą w głosie jakby… od niechcenia.
Album Fillmore East jest absolutnie na żywo.
Nie wróciliśmy i nie nagraliśmy ponownie ani jednej solówki na gitarz… nic do
tego nie dodaliśmy.
Dickey
Betts
Allmani,
grając krótkie i banalne hiciory, zazwyczaj nie szli na łatwiznę, ale z werwą brnęli
do przodu, budując misternie strukturę poszczególnych kompozycji i zawsze tworząc
w konsekwencji niezwykle stylowy muzyczny produkt. Tak się wtedy grało. Początek
lat siedemdziesiątych to wspaniały okres dla kapel umiejących grać.
Zaawansowanych w dziedzinie muzycznego rzemiosła. Improwizacje, długie suity,
długie solowe popisy na koncertach to był ówczesny żywioł. I ten koncertowy album
przepełniony jest bez reszty klimatem i nostalgią tamtych czasów. Z tych
powodów absolutnie świadomie nie będę omawiał, krok po kroku, poszczególnych
kompozycji. Niech muzyka wybrzmiewająca sama wyrazi to wszystko co żadnymi słowami
nie sprosta oddać.
Mój
brat Duane był liderem zespołu na scenie. Odliczał rozpoczęcie utworu, a my
kończyliśmy, gdy podnosił rękę, ale w międzyczasie zespół po prostu pozwalał
sobie iść tam, gdzie zaprowadzi nas muzyka.
Gregg
Allman
Publiczność
pokochała tak wartościowe połączenie wielu muzycznych konwencji reprezentowanych
przez zespół oraz ich gotowość do grania do upadłego, dosłownie dopóki ktoś nie
odłączy im prądu. W końcu zespół i ich management zrozumiał, że album na żywo
był jedynym sposobem na uchwycenie prawdziwej istoty zespołu. Nie ważne przy
tym są dźwiękowe dysonanse i epizodyczne fałsze, które w perspektywie tej
dźwiękowej opowieści stają się błahe, ale całkowicie szczere, naturalne i
autentyczne.
Album
Fillmore East jest absolutnie na żywo. Nie wróciliśmy i nie nagraliśmy ponownie
ani jednej solówki na gitarze. Nic do tego nie dodaliśmy.
Gregg
Allman
Ten podwójny
longplay jest namacalnym elementem autentycznego brzmienia i wysokiego poziomu zespołu,
dając im zarówno artystyczny, jak i komercyjny przełom. Jest rodzajem płyty,
którą można słuchać prawie codziennie i wciąż odkrywać w niej coś nowego, co
powoduje szybsze bicie serca i przypływ pozytywnych emocji. I to bez wymuszonej
egzaltacji. Rezerwuar instrumentalnych popisów progresywnie rozwija się i
przeplata. Znakomicie budowana dramaturgia utworu tworzy niepowtarzalny klimat opowieści,
która zdaje się nie mieć końca. Jak w jakimś narkotycznym transie zespół
zabiera słuchacza w odległe rejony doznań, niekoniecznie wywołanych wyłącznie
muzyką. He he…, ale takie to były czasy i nie zamierzam tego głębiej analizować,
czy tym bardziej oceniać.
Album Fillmore uchwycił zespół w całej
okazałości. Allmanowie zawsze mieli uczucie nieustannego swingowania, które
jest wyjątkowe w rocku. Huśtają się tak, jakby grali jazz, kiedy grają rzeczy
styczne do bluesa, a nawet kiedy grają ciężki rock. Nigdy nie są pionowe, ale
zawsze idą do przodu i zawsze jest to groove. Fusion to termin, który pojawił
się później, ale gdybyś chciał spojrzeć na album fusion, byłby to Fillmore
East. Oto zespół rock'n'rollowy grający bluesa w stylu jazzowym.
Tom
Dowd – producent płyty
Na
deser kilka zdań na temat okładki. O dziwo fotografie zdobiące obwolutę albumu
nie były zrobione w miejscu pamiętnych koncertów. Pomimo, że planowano
wykorzystać do tego celu fotograficzne ujęcia muzyków zza kulis sali
koncertowej, zdjęć dokonano w rodzinnym dla muzyków Macon w stanie Georgia. Na
front okładki przeznaczono tę najbardziej frywolną, a spowodowaną zabawną i
nieoczekiwaną sytuacją, poprzedzającą uchwyconą chwilę tj. spontaniczny skok
Duane’a w kierunku furgonetki wożącej ich na koncerty. Jak relacjonował Butch
Trucks: „W pewnym momencie mężczyzna
podszedł do naszego Forda Econoline, a Duane wstał i podbiegł do niego po
„towar”, czym wywołał irytację fotografa. Następnie Duane wrócił do pozowania,
a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem… i to jest zdjęcie.” Warto wspomnieć, ze
na odwrocie albumu widniej fotografia obsługi technicznej zespołu na tym samym
tle ceglanej ściany studia nagraniowego firmy Capricorn i sterty futerałów od
instrumentów i innego sprzętu nagłośnieniowego. Dobitnie to świadczy, że Allmani
to nie tylko dosłownie rodzeni bracia, to też pozostali muzycy oraz osoby, które
pracowały wówczas na ich sukces, a stanowili jedną zgraną grupę, prawie
rodzinę, gdzie panowało pełne i realne braterstwo!!!!
Duane
naprawdę doceniał wszystkich i rozumiał, że każdy jest elementem układanki.
Wszyscy gramy razem i każda rola jest równie ważna i dotyczy to również
kierowcy autobusu. Co zrobisz? Grać całą noc, a potem jechać autobusem? Duane
zawsze powtarzał: Wszyscy jesteśmy równi w tym zespole i dotyczyło to również
załogi .
Jaimoe
Jeśli
ktoś odczuwa deficyt obcowania z tą muzyką, to nic nie stoi na przeszkodzie,
żeby poszerzył swoją znajomość z najbardziej pełną rejestracją tych pamiętnych
koncertów. Wydane aż na 6 CD pod tytułem „The 1971 Fillmore East Recordings” z całkowitym
zapisem czterech marcowych występów i z materiałem zarejestrowanym na tej samej
scenie 27 czerwca 1971 r. Zespół w tych legendarnych koncertach wspomagali:
saksofonista Rudolph „Juicy” Carter i harmonijkarz Thomas Doucette (obecny w
pierwotnym wydaniu płyty), a także dobrze znany, śpiewający gitarzysta Steve
Miller.
ps. Cytaty
pochodzą z artykułu Corbina Reiffa zamieszczonego w piśmie Rolling Stone w
marcu 2016 r.pt.: Allman Brothers Band’s
Legendary 1971 Fillmore East Run: An Oral History.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz