Do you prefer Beatles or Rolling Stones?
My answer is always the same:
Creedence Clearwater Revival.
Somewhere heard
Piewcy prostoty. Absolutni mistrzowie gitarowej jazdy z przysłowiowymi „trzema akordami”. Pewnie myślisz, że to banał. Przecież wielu tak pojmuje swoją twórczość. Łatwe, dobrze dobrane i wykonane, gwarantują skuteczność dźwiękowego przekazu. W myśl zasady prosto i do przodu! Ale zaledwie garstka jest zdolna tak zamieszać paroma akordami, że aż buty spadają! Z autentycznym kunsztem i twórczą konsekwencją.
Cosmo's Factory to dość niezwykły i wyjątkowy album wydany prawie pół wieku temu 16 lipca 1970 roku. Bez cienia wątpliwości trzeba uznać, że stanowi kwintesencję bezpretensjonalnego stylu zespołu. Zabawmy się w obliczenia. W sumie krążek ma 42 minut z „niewielkim haczykiem”, a z tego zaledwie dwie całkiem udane kompozycje I Heard It Through the Grapevine oraz Ramble Tamble stanowią prawie połowę czasu całej płyty. Pozostałe aż 9 utworów, to z kolei ponad 24 minuty. Pozornie wynika z tego, że jest to album dość nierówny. Jednak ta dysproporcja została spreparowana rozmyślnie, a było to zdeterminowane intencją złożenia hołdu źródłom muzycznym „kridensów”. Całej plejady znakomitych krótkich i zwartych kompozycji inspirowanych złotą erą rock and rolla lat 50-tych XX wieku. O dziwo w konsekwencji słuchacze otrzymali stylistycznie zwartą kolekcję chwytliwych przebojów formacji.
Sam tytuł piątego w kolejności albumu Creedence’ów pochodzi od nazwy magazynu w kalifornijskim Berkeley, mieszczącego się przy 1230 Fifth Street, gdzie zespół mozolnie ćwicząc przygotowywał się do nagrań. Lider John Fogerty nalegał, aby próby odbywały się prawie codziennie, aż do uzyskania perfekcyjnego zgrania i brzmienia całości. Jak powiedział, tak się stało. Wówczas, cały bowiem zespół wraz z nadającym transu basem Stu Cooka, pracował jak perfekcyjny metronom. To spowodowało, że perkusista Doug „Cosmo” Clifford nadał temu miejscu miano „fabryki” – Cosmo Factory. Fotografię na okładkę zrobiono właśnie tam. Brat lidera Tom Fogerty, który notabene przyczynił do rozpadu grupy opuszczając wkrótce zespół, leży na łóżku polowym z nogami opartymi o obrazek z napisem będącym dewizą kapeli: „Lean, clean and bluesy". Na okładce widnieje jeszcze jedno hasło zawieszone na kotarze odgradzającej salę prób „Creedence Clearwater Revival Beware Of Do”, co zapowiada bezbłędną muzykę na tym krążku. Powiecie, że nie wysiliłem się zbytnio komentując ten album. A ja bynajmniej odpowiem, że tym razem chcę korespondować z muzyczną filozofią amerykanów sprowadzającą się do oszczędnego, zwartego i pozbawionego nadmiernej egzaltacji stylu bardów spod znaku „The Star Spangled Banner”.
Jeśli chcesz dobrego kawałka, z lekka bluesowego, amerykańskiego country rocka bez wielkich gitarowych solówek, ten album jest po prostu stworzony dla Ciebie.
Who'll Stop The Rain
Odkąd pamiętam padał deszcz
Tajemnicze chmury wylewają zamęt na ziemię.
Dobrzy ludzie na przestrzeni wieków próbują znaleźć słońce.
I wciąż się zastanawiam, kto powstrzyma deszcz…
Jeśli chcesz dobrego kawałka, z lekka bluesowego, amerykańskiego country rocka bez wielkich gitarowych solówek, ten album jest po prostu stworzony dla Ciebie.
Who'll Stop The Rain
Odkąd pamiętam padał deszcz
Tajemnicze chmury wylewają zamęt na ziemię.
Dobrzy ludzie na przestrzeni wieków próbują znaleźć słońce.
I wciąż się zastanawiam, kto powstrzyma deszcz…
PS Zawsze nurtują ludzi dziwnie brzmiące nazwy rock&rollowych bandów. Skąd się one biorą? Określenie Creedence Clearwater Revival powstało z połączenia kilku odmiennych wyrazów - co tłumaczy jego osobliwą kontaminację. Po pierwsze, Creedence to nazwisko bliskiego znajomego lidera grupy. Pod drugie, słowo Clearwater było nazwą marki ulubionego piwa braci Fogerty. Drugi człon nazwy zespołu korespondował z końcowym wyrazem Revival, bo owy „złocisty trunek” najpierw zniknął ze sprzedaży i po pewnym czasie został reaktywowany przez inny browar.
Czemu Autor nie może się zdecydować na jednolitą pisownię nazwiska Fogerty? Post raczej krótki, mimo to o koncentrację trudno. A może to jakiś ukryty przekaz?
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze mam takich uważnych czytelników. Cóż, literówki zdarzają się najlepszym.
OdpowiedzUsuńps. Masów pozdrawia Irenę :-)
Jednak!!!! Ukryty przekaz :)
UsuńA mnie nazwa Creedence zawsze kojarzyła się swojsko z kredensem babcinym. Stary, poczciwy kredens z poukrywanymi pysznościami - tak jak w starym, dobrym rocku spod marki Creedence ;)
OdpowiedzUsuńps. Kurcze, żadnych ukrytych przekazów nie wyłapuję ;)