Jest taka przypadłość, która jest namolna i nieustannie towarzyszy niektórym ludziom. Niezwykle ciężko jest się z niej otrząsnąć i podnieść z tak przewlekle dręczącego problemu. Z nim to właśnie boryka się od wielu lat osoba, która jest na stale kojarzona z tą grupą. Dwa Plus Jeden, bo o nich będzie mowa, jak sama nazwa wskazuje to dwóch muzyków, w tym przypadku mężczyzn i jedna kobieta, która na trwale wpisała się w pamięć wielu słuchaczy. Elżbieta Dmoch od przeszło ćwierć wieku zmaga się z tym tzw. „czarnym psem”, jak niektórzy zwą tę przypadłość (depresję). W przypadku tej wokalistki spowodowaną rozstaniem, a następnie niespodziewaną śmiercią najbliższej jej osoby, jakim był jeden z muzyków przywołanej formacji - Janusz Kruk. Z tego powodu artystyczna absencja pani Eli trwa już ponad dwie dekady.
Ale dość tych ponurych dygresji, czas zająć się sednem tematu, czyli pierwszym albumem zespołu. Może kogoś co najmniej zdziwi, albo zniesmaczy mój dobór wykonawcy do tego odcinka blogowych treści. Bo niby pop, jarmarczność i zero rockowo-podobnej zadziorności. Może i tak jest po trosze, ale konia z rzędem temu, kto wskaże tak wartościową polską muzykę popularną w zalewie obecnej szmiry discopolowej i tym podobnych produktów. Brrrr…!
Co mnie urzekło w tych piosenkach? Najzwyczajniej ich niepowtarzalny klimat lat 70-tych, tak bardzo udanych pod względem stworzonej wówczas muzyki. Nie do podrobienia styl i urok ówczesnych melodii, brzmień i aranżacji. Nawet powszechnie używanych w muzyce zgoła odmiennej niż mocniejszy rock sprzed prawie 50 lat.
Debiut zespołu 2 plus 1, mającego pierwotnie nazwę Smak Miodu, pełny jest utworów osadzonych w popowo-folkowym stylu. Przeważają kompozycje w konwencji balladowej. Za stronę tekstową odpowiedzialny był duet twórców Ernest Bryll i Marek Dutkiewicz. Natomiast za opracowanie muzyki odpowiadała głównie naczelna postać 2+1, wspomniany partner Pani Elżbiety, wszechstronny Janusz Kruk oraz zapamiętała popularyzatorka ludowych wpływów, grająca zresztą tutaj gościnie na fortepianie Katarzyna Gärtner.
Warto zatrzymać się przy osobie twórcy zespołu Janusza Kruka, który nadał całości szlachetny szlif przejawiający się w doskonałym wyczuciu konwencji, przy równoczesnym kunszcie kompozytorskim i idealnym wykorzystaniu nietuzinkowych zdolności wykonawczych opisywanych muzyków. Kruk z polotem tworzył zgrabne melodie, które słuchacze z miejsca z dużym powodzeniem chłonęli. Tym samym utrwalając ponadczasowe kompozycje w świadomości pokoleń słuchaczy szukających skutecznej odskoczni od szarugi PRL-owskiej rzeczywistości.
Co znajdziemy na tej płycie zarejestrowanej w mroźne grudniowe dni 1971 roku? Prawie same „gorące” przeboje grupy, począwszy od hitu Chodź, pomaluj mój świat, poprzez Czerwone słoneczko, Wstawaj, szkoda dnia, a skończywszy na Hej, dogonię lato. Warto podkreślić, że pojawienie się albumu przyniosło formacji nagły, lawinowy wzrost autentycznej popularności, co przełożyło się z kolei na wyjątkową sprzedaż i w następstwie status pierwszej z trzech złotych płyt w historii zespołu.
Trzeba zdawać sobie sprawę, że muzycy obok inspiracji, skądinąd bardzo wartościową rodzimą muzyką ludową, z dużym wyczuciem zapożyczali dźwięki rodem z hipisowskiego rocka. Elżbieta Dmoch (wokal, flet, piszczałka 😊), niezwykle urodziwa, żywiołowa i muzycznie uzdolniona kobieta. Przyciągająca uwagę, odziana na scenie w efektowne i modne ciuchy, projektowane przez ówczesną guru polskiej mody Grażynę Hase. Niekwestionowany lider formacji Janusz Kruk (wokal, gitara, fortepian) oraz dopełniający całości Andrzej Krzysztofik (gitara basowa, gitara, harmonijka ustna, wokal). Należy też wymienić pozostałych, obecnych na tej sesji nagraniowej muzyków: perkusista Michał Nowak, klarnecista Cezary Szlązak, skrzypek Tomasz Rostkowski.
Kiedy nasturcje na deszczu mokną,
Siadasz przy stole, wyjmujesz farby
I kolorowe otwierasz okno.
Trawy i drzewa są takie szare,
Barwę popiołu przybrały nieba.
W ciszy tak smutno, szepce zegarek
O czasie, co mi go nie potrzeba.
Więc chodź, pomaluj mój świat
Na żółto i na niebiesko,
Niech na niebie stanie tęcza
Malowana twoją kredką.
Więc chodź, pomaluj mi życie,
Niech świat mój się zarumieni,
Niech mi zalśni w pełnym słońcu,
Kolorami całej ziemi.
Za siódmą górą, za siódmą rzeką,
Twoje sny zamieniasz na pejzaże.
Niebem się wlecze wyblakłe słońce,
Oświetla ludzkie wyblakłe twarze.
Więc chodź…
ps. Zespół reaktywowany w 1998 roku, aktualnie działa pomimo kilku przerw. Wciąż także prezentuje dawne przeboje nie pozwalając o nich zapomnieć. Nawet był planowany koncert 29 maja bieżącego roku w mojej rodzinnej miejscowości, ale… obecny skład jest całkowicie odmienny od tego pierwotnego. Niestety w ubiegłym roku 2 sierpnia odszedł na zawsze Cezary Szlązak. Z całym szacunkiem, ale czy to już nie budzi skojarzeń z cover bandem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz