poniedziałek, 13 lipca 2015

BOB MARLEY & THE WAILERS – Kaya (Tuff Gong/Island Records 1978)

IS THIS LOVE

I wanna love you and treat you right
I wanna love you, every day and every night
We'll be together with a roof right over our heads
We'll share the shelter of my single bed
We'll share the same room, oh, Jah provide the bread

Czyż nie piękne wyznanie kierowane do kobiety swojego życia? Z pewnością tak. Jestem całkowicie przekonany, że to najbardziej intymna, ciepła płyta w dorobku guru reggae. W przeciwieństwie do pozostałych płyt Boba i Wailersów, gdzie słychać nawoływania do niezaprzestania walki o lepsze jutro, tutaj dominuje nastrój łagodności i spokoju (wbrew poważnemu zagrożeniu, które było spowodowane nieudanym zamachem na jego życie w Kingston). 
Muzyka ma to do siebie, że powoduje skojarzenia z miejscem i czasem. Przywołuje wspomnienia zazwyczaj te dobre, związane z czymś miłym. Tak jest z Kayą. To wspomnienia beztroskiej młodości. Energii, chęci działania. To przeszły czas letniego ciepła, wewnętrznego żaru  emitującego w otoczenie. Uczucia do najbliższych osób. A i chyba tych dalszych. Pozytywna aura emanująca z tej płyty jest oczywista i zaraźliwa. Pozwala wierzyć choć przez chwilę, że można prawie wszystko. Bo móc to chcieć. Muzyka jako rodzaj sztuki uniwersalnej  powinna stanowić nadbudowę duchową nad chaosem i ułomnością materialnego świata. Nad przemijaniem i niestałością  rzeczy. Ale z nadzieją i wiarą w drugiego człowieka, jak powiadał Robert Nesta Marley:
„Wspaniałość człowieka to nie ilość nabytego bogactwa, ale jego prawość i zdolności do wywierania pozytywnego wpływu na ludzi dookoła.”
oraz
„Człowiek jest wszechświatem w samym sobie.”
Sam Bob dawał z siebie wszystko nagrywając tę muzykę. Wciągający sound płyty napiera z kolumn, pulsuje sekcja rytmiczna braci Barretów, a wszystko to okraszone nieskrepowaną, ale nader oszczędną grą gitarzysty Juniora Marvina. Nie bez znaczenie jest tutaj rola żeńskiego chórku dającego niezapomniany koloryt. W składzie, którego bierze udział żona Marleya - Rita. Cała grupa muzyków wciąż pełna inwencji twórczej, daje upust  pozytywnej energii niosącej dodatnie  przesłanie odbiorcy. Słuchacza, który odwzajemnił się artyście w sposób jak najbardziej naturalny, pomnażając liczbę zakupionych egzemplarzy płyty. I tu paradoks. Niezależnie od malkontentów z różnych środowisk  dziennikarskich,  album znalazł wielu odbiorców. Marleyowi zarzucono wypalenie i deficyt twórczych pomysłów. Może chcieli żeby zdradził swoje inspiracje i fascynacje? Błędne oczekiwania wobec niezależnego artysty odpornego na presję i koniunkturę. Wbrew temu, message autora broni się sam mimo upływu lat. I jak tu nie wierzyć w szczerość tego przekazu! Czystość przesłania. Bezpośredniość. Pozytywną motywację kierowaną do każdego z nas!  Ten obraz Boba trudno podważyć. Człowieka, który przede wszystkim szukał zjednoczenia ponad wszystkimi podziałami.
Z biegiem lat utwierdzam się w przekonaniu, że tylko uczciwy artysta pozostanie ponadczasowy.
Oddaliłem się nieco od bluesowych klimatów ? Nic podobnego reggae to przecież blues z Jamajki powstały z mieszaniny muzyki z południa USA i folkloru wysp karaibskich.