czwartek, 31 stycznia 2019

CAMEL - Moonmadness (Janus/Decca 1976)

A wise man changes his mind, a fool never will - jak powiadają Anglicy. Jedni zaprzeczają, inni przyznają się bez wahania. Są tacy, którzy dojrzewają do zmian i ci, którzy przeżywają nagły zwrot w swoich przekonaniach.

Tylko krowa nie zmienia poglądów. Takie właśnie powiedzonko ciśnie się mi przed szereg, kiedy myślę o muzyce Wielbłąda. Kiedyś naprawdę sceptycznie podchodziłem do muzycznego nurtu (reprezentującego Camela), mając na uwadze jakieś dziwne, zakręcone i wysublimowane, czytaj przekombinowane, dźwięki. Potrzebowałem trochę czasu, aby się w nią wgłębić. Cierpliwość stała się moim powiernikiem w drodze do tej muzycznej krainy. Obszaru, który powoli zgłębiałem i trawiłem z taką skutecznością, że zawładnął mną chyba na zawsze. Dojrzałem do Nich. Do emocji, które niesie ich muzyczna podróż, nie zawsze dostrzegalnych przy obcowaniu z innymi wykonawcami. 





Pierwsze swoje kontakty z Camelem zanotowałem prawie trzy dekady temu, u znajomego w akademiku , wówczas jeszcze Akademii Rolniczej w Lublinie. Godzinami katował płyty Brytyjczyków przez co najwyraźniej zaintrygował mój aparat słuchowy. Po tym incydencie odłożyłem moją fascynację co najmniej na kilka kolejnych lat. Camel jakby przestał istnieć w moim własnym muzycznym katalogu. Jednak do czasu. Kolejne spotkanie z ich twórczością nastąpiło za sprawą znajomego z Prudnika, który był, jest i z pewnością będzie zakochany w ich muzyce po same uszy! Mówi się, że „do trzech razy sztuka”. Więc ostatecznie spotkanie nastąpiło niedawno, przy odkurzaniu starych nagrań wymienionego zespołu. Co najważniejsze bardzo mnie poruszyło! I jeszcze mnie wciąż mocno trzyma. Mam nadzieje, że teraz już tak pozostanie.



Tak jak na wszystkich płytach Camela, podobnie na Moonmadness mamy do czynienia z kompozycjami charakteryzującymi się wyrafinowaną i złożoną konstrukcją utworów, stosowaniem skomplikowanego, przeważnie nieparzystego dźwiękowego schematu, czyli następstw akcentów porządkujących rytm. Wprowadzaniem do rocka elementów charakterystycznych dla innej muzyki, w szczególności jazzu, bluesa, muzyki poważnej, a nawet muzyki awangardowej. Eklektyzm stylów i rozpoznawalne brzmienia są tym, co definiuje styl grupy. Co wznosi finalnie taką muzykę na artystyczne wyżyny.


Absolutnie wykonawcza biegłość, nie rzadko na poziomie wirtuozerii, tak bardzo adekwatna i reprezentatywna dla progresji dźwięków generowanych przez naprawdę znakomitych muzyków. Właściwie muzycznych wirtuozów zapamiętałych w improwizacyjnych partiach instrumentalnych (Song Within A Song) wiodących nas do motywów zbudowanych na jazzującej i melodyjnej gitarowej grze (Chord Change) spajającej całość. Przy tym harmonijnie rozwijającej się dźwiękowej kaskady instrumentów klawiszowych. No i ten magiczny flet (Air Born) zestawiający jednocześnie własną nutę z motywem wiodącym w poszczególnych utworach. Do tego połamany i zaskakująco zmienny muzyczny schemat oraz mistrzowska żonglerka rytmiką (Lunar Sea). Co ciekawe, przy tak indywidualnym podejściu do kreowania muzyki wcale nie unikają grania zespołowego. Wręcz przeciwnie - te wszystkie kreowane przez poszczególnych muzyków dźwięki w ostateczności tworzą niepowtarzalną całość. Naturalnym dopełnieniem staje się kojący i niosący poetyckie treści śpiew wokalisty. Niejednokrotnie wspomagany zbiorowymi, śpiewanymi na głosy, partiami wokalnymi. Sama struktura utworu tworząca tak bardzo charakterystyczny schemat stylu grupy, opiera się w przeważającej większości na subtelnym początku, przechodzącym w sposób progresywny w energiczną i zrytmizowaną gonitwę, podążającą za najwyższej próby popisami poszczególnych muzyków. Istne kosmiczne „księżycowe szaleństwo”!



Aby osiągnąć taki efekt zespół musiał najpierw zmierzyć się z oczekiwaniami wytwórni płytowej, która dążyła do tego, aby kolejny album formacji był bardziej tradycyjny tzn. „piosenkowy” niż stanowił jedną wielką zamkniętą całość tzw. concept album. Na szczęście zespół nie uległ naciskom i postawił na swoim, wydając rzecz godną trwałej pamięci. W pełni tożsamą z intencją muzyków. Nieustannie zaznaczam, że już wówczas bardzo dojrzałych muzyków pod względem twórczym, ale też warsztatowym. Pozbawionych zbędnej pretensjonalności przekazu, a zarazem szczerych w swoich artystycznych intencjach.

Konsekwencja muzyków zaowocowała wielobarwną, zróżnicowaną i jednocześnie wypracowaną stylistycznie płytą na trwale wpisując się w kanon muzyki rockowej.