Pokazywanie postów oznaczonych etykietą granie na ekranie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą granie na ekranie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 września 2023

Survivors: The Blues Today - Full Cast & Crew (Heart Productions 1984)

„Czuć bluesa, czyli: wiedzieć, o co chodzi; wyczuwać sprawę, atmosferę… Taką muzykę, improwizowaną, raczej się intuicyjnie czuło, niż znało i rozumiało. Wiedza, świadomość – to świetna sprawa, ale często lepiej jest coś po prostu wyczuwać, czuć i już. Tak to czujemy.”
prof. Jerzy Bralczyk


Pamiętam jak dziś. Tomasz Mann i jego program Non Stop Kolor nadawany w dawnej TVP. Pisząc dawnej mam na myśli ówczesną, schyłku lat osiemdziesiątych. Info dla młodszych czytelników: to taki muzyczny program, gdzie Pan Wojciech prezentował i propagował swoją ulubioną muzykę. Najczęściej w postaci filmów dokumentalnych lub koncertów. No właśnie…, a co to był za film?! W całkowicie wolnym tłumaczeniu Mohikanie Bluesa, bo tak na roboczo ww. prezenter nazwał ten dokument. I co tam mamy? Ano muzykę i wywiady z poszczególnymi muzykami występującymi w Wilebski’s Blues Saloon w dzielnicy Frog Town miasta St. Paul w stanie Minnesota. 


Nawiasem mówiąc nazwa tego przybytku jakby swojska. Nawet w ujęciach z filmu widać nasze godło państwowe!!!! Czyli po prostu „nasz ziomek”, pewnikiem emigrant lub potomek jakiegoś polskiego uchodźcy, który prowadził ten lokal, a co najważniejsze lubował się w bluesie i oczywiście jazzie. Ted Wilebski Jr., bo o nim mowa, okazał się zapalonym animatorem sceny bluesowej St. Paul. Ten Mieszkaniec Oakdale był założycielem bluesowego salonu, który otworzył swoje podwoje po raz pierwszy w 1979 roku. Miejsce to gościło wykonawców bluesowych o znaczeniu lokalnym i krajowym. Obok występujących w filmie, pojawili się w nim inni znamienici bluesmeni, w tym Etta James, Robert Cray, Buddy Guy i Otis Rush.


T. Wilebski zarządzał tym muzycznym klubem na rogu Western i Thomas alei w St. Paul aż do jego zamknięcia na początku lat 90-tych. W 2009 roku ponownie otworzył Wilebski’s Blues Saloon w tym samym miejscu we Frog Town, a następnie przeniósł go do nowszego budynku przy Rice Street w pobliżu Wheelock Parkway. Gwoli ścisłości, klub zmienił właściciela, lecz nazwa pozostała niezmienna.


Całość wymienionego wydarzenia zarejestrowano w marcu 1984 r. podczas 3-dniowego festiwalu. Zarówno na scenie klubu, jak i w wywiadach brylują cenieni do dziś wykonawcy z kręgów bluesowych i jazzowych. John Lee Hooker, Dr. John, The Nick Gravenites–John Cipollina Band, Corky Siegel, Archie Sheep, Minnesota Barking Ducks, Lady Bianca itd.


Film skromny, tak jak zapewne jego budżet. Ale w tym tkwi siła tego obrazu – oszczędnego, z dźwiękiem, który robi tu całą robotę. Do pierwszych zdjęć tego zachodnioniemieckiego dokumentu wykorzystano taśmę filmową Super 16, a następnie na potrzeby kinowej wersji została ona powiększona do formatu 35 mm. Wspólnie z uczestnikami wydarzenia zanurzamy się w magię miejsca i czasu. Można by powiedzieć modelowy, klimatyczny pub bluesowy usytuowany w ojczyźnie tej muzyki. 



Zadymiony i dość kameralny. Dla zgromadzonej publiki istne święto. Czuć autentyczną ekscytację z obu stron, zarówno sceny, jak i widowni. Świetna sprawa! Taka misterna kapsuła czasu dla fanów bluesa. Chciałoby się powiedzieć, że tylko w bluesowych klubach króluje taka magiczna, niepowtarzalna atmosfera.


Kończąc, posłużę się domniemanym cytatem, zasłyszanym w filmie, a wygłoszonym przez bluesowego prawdziwka Nicka „The Greek” Gravenitesa. Pamięć zawodzi, a więc dokładnie nie przytoczę tych słów, ale spróbuję uchwycić sens wypowiedzi, na wskroś trafnie odzwierciedla sens zjawiskowej bluesowej nuty:

„Dajemy z siebie wszystko, gramy, a publiczność tańczy. Oni śmigają w szaleńczym transie i sądzą, że nie damy rady, ale my, wykonawcy zapieprzamy coraz szybciej i mocniej, a Oni zdaje się, że prawie wymiękają. Ale gdzie tam!? Pozory mylą! Oni rezonują z nami i podkręcają tempo pląsów, i tym samym wyzwalają w nas nieznane pokłady energii, a tym samym zmuszają nas do coraz żwawszej i zacieklejszej gry naszej ukochanej muzyki. Hołubce publiki kontra hipnotyczne boogie bluesmanów. Zasadnicze pytanie brzmi: Kto, kogo pierwszy wykończy?!” 😁

ps. film został również wydany w formacie VHS w 1989 r. przez amerykańska firmę Crocus Entertainment, Inc.


                                                                                


wtorek, 31 sierpnia 2021

PLATOON (Original Motion Picture Soundtrack And Songs From The Era) – (Atlantic 1987)

PLATOON – reż. Oliver Stone (Orion Pictures 1986)

Pluton to film, który podejmuje niełatwy i złożony, niestety nieśmiertelny, temat wojny. Wciąż aktualny w obliczu niekończących się konfliktów zbrojnych w różnych zakątkach świata. Poddający w wątpliwość tego typu działań-interwencji i to bez względu na czas i szerokość geograficzną. Z dużym natężeniem obrazuje zjawisko konfliktów zbrojnych w skali mikro, z perspektywy niewielkiej grupy żołnierzy, a tym samym naturalnie też samej jednostki, czyli pojedynczego żołnierza.
Warto wspomnieć, że zasadnicza różnica między wojną wietnamska, a teraźniejszymi wojnami jest niebagatelna. Wówczas żołnierze wywodzili się z poboru i nader często z przymusu uczestniczyli w wojnie wywołanej przez niepohamowane ambicje polityków. Stąd nietrudno wnioskować, że uczestnicy takich wojen niejako stawali przed faktem. Wnioski nasuwają się same, ale nie będę ich tutaj analizował pod katem wciąż aktualnych konfliktów zbrojnych. Dla tych, którzy dotychczas nie zapoznali się z tym filmem, a pewnie tych jest znikoma ilość, przybliżę nieco tematykę tego kultowego obrazu Olivera Stone’a, reżysera i weterana tejże wojny.



Najważniejszymi postaciami Plutonu, a tym samym osią fabuły, są obserwowanymi z perspektywy szeregowego Chrisa Taylora (Charlie Sheen) dwaj podoficerowie. Brutalny, cyniczny i wyzbyty ze skrupułów sierżant Barnes z głębokimi bliznami na twarzy (w tej roli Tom Berenger), który w sposób jednoznacznie negatywny i pozbawiony odruchów człowieczeństwa zaangażował się w wojnę oraz pozostający na przeciwnym biegunie sierżant Elias (Willem Dafoe), którego okrucieństwa walki zbrojnej nie pozbawiły zdolności empatii. Dwaj mężczyźni, którzy nienawidzą się nawzajem, poprzez losy wojenne skazani są na siebie i bez końca poddani permanentnej konfrontacji.


Przez całą akcję filmu wymienieni podoficerowie toczą własną bitwę o lojalność podległych żołnierzy. Miarą tego, jak dobrze zostały wykreowane te dwie role, jest zrozumienie zdumiewającego okrucieństwa Barnesa i niemal świętej dobroci Eliasza. Każdy z nich swoją postawą przekracza granicę w obliczu zła wojny, pozostając przy tym na przeciwległych biegunach moralności.


Stone zdołał stworzyć wymowny schemat narracyjny w filmie, który w istocie jest konglomeratem psychicznego, fizycznego i moralnego chaosu. Pluton początkowo sprawia wrażenie schematycznej, frontowej walki o przetrwanie żołnierzy, których jedynym interesem jest utrzymanie się przy życiu. Zaś sama wojna kreuje w człowieku takie demony, które w innym uwarunkowaniach są nieobecne. Główny bohater, a jednocześnie narrator Chris Taylor szybko odkrywa, że najtrudniejszą potyczką w wojennej zawierusze, którą musi stoczyć, jest walka z samym sobą – z własnymi słabościami, strachem, gniewem i wycieńczeniem, a w konsekwencji moralnym wyborem między dobrem a złem.

W czasie całego seansu napięcie narasta i nie ustępuje aż do samego dramatycznego finiszu. Pozostawiając widza w emocjonalnym uścisku wojennej traumy.

Jak często bywa w podobnych filmach, tak też w Plutonie ścieżka dźwiękowa ma nawiązywać do czasów, w którym toczy się akcja, większość utworów to „piosenki z tamtej epoki”. Są wśród nich takie kompozycje jak oda do utraconej miłości Tracks of My Tears Smokeya Robinsona, porywający psychodeliczny White Rabbit Jeffersona Airplane oraz standard Arethy Franklin Respect. Hymn Otisa Redding (Sittin' on) The Dock of the Bay, a także bujający Groovin' The Rascals, czy podobnie nośny Hello I Love You grupy The Doors. No i te monumentalne, a zarazem przejmujące Adagio For Strings w wykonaniu The Vancouver Symphony Orchestra przywołujące niezapomniany dramatyczny finał obrazu Olivera Stone’a, gdzie ranny sierż. Eliasz w otoczeniu huków eksplozji i trzaskiem płomieni w tle bezskutecznie walczy o życie.


Warstwa muzyczna to kompilacja utworów doskonale uzupełniających ten dramatyczny, ważny film, będący głosem pokolenia, któremu przyszło żyć w okresie burzliwych lat sześćdziesiątych. Wszystkie kawałki zgromadzone na ścieżce dźwiękowej idealnie korespondują z fabułą i atmosferą filmu i trafnie dopełniają klimat całości. Jestem przekonany, że amerykańscy żołnierze będący bezpośrednimi uczestnikami wojny wietnamskiej nieraz słyszeli te wszystkie dźwięki i melodie dobiegające z radioodbiorników, tam gdzieś w dalekiej wietnamskiej dżungli…