Dzieło Jethro Tull, znane w Polsce jako „Gruby jak cegła”, a właściwie „Głupi jak cep” bo tak należy interpretować ten idiom językowy, to w moim mniemaniu sztandarowa płyta zespołu. Thick as a Brick stanowi zamkniętą całość pod względem zarówno tekstowym jak i muzycznym. Jest flet, który trafnie określa oblicze Jethro Tull. Mamy harmonijną kombinację elektrycznych i akustycznych gitar. Są zawsze cudownie brzmiące organy Hammonda i realny nastrój pieśni wędrownych minstreli przemierzających zakątki Anglii. Prawdziwa uczta dla uszu. Ojciec duchowy formacji, (wywodzącej swą nazwę od pioniera angielskiej agronomii), Ian Anderson zgodnie z frywolnym podejściem do swojej twórczości rzekł mawiać, że ten ponad 40 minutowy tytułowy utwór – suita, był rzekomo grany w całości na koncertach jedynie dla rozgrzewki przed zasadniczą częścią występu. Ładna mi rozgrzewka! He, he! W tym samym dowcipnym tonie można interpretować zamiar, który stał za powstaniem tego albumu. Prowokacja? Zapewne, gdyż tym wydawnictwem chciał lekko zdemaskować bufonadę i sztuczną pretensjonalność rocka progresywnego początku lat siedemdziesiątych. Co ciekawe, ironiczne intencje autora minęły się z rzeczywistością i album stał się jednym z klasyków tegoż… progresywnego rocka.

Muzyka wciąga. Dosłownie wszystkie elementy tej dźwiękowej układanki przepełnione są zmianami rytmów, tudzież żonglowaniem nastrojów. O dziwo pasują do siebie jak ulał. Wyborni muzycy brylują w instrumentalnych popisach, przy czym wszystko jest zachowane w jarzmie kompozycyjnym i żaden oddzielny detal nie wydaje się odmienny od całej opowiedzianej słowno – muzycznej historii. Wykreowanej w pozytywnej atmosferze. Zespół nigdy wcześniej ani później nie miał tak równego wkładu w końcowy efekt. Prawdzie kolektywny album. Bez cienia nadmiernej dominacji ze strony któregokolwiek muzyka.


Widziałem Iana wraz ze swoim zespołem w listopadzie ubiegłym roku w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie i muszę przyznać, że jak na Jegomościa z przeszło „siedemdziesiątką na karku” wzbudza niekłamany szacunek oraz podziw za niespożytą witalność, poczucie humor i artystyczną biegłość. Podaje w ten sposób naturalną wskazówkę jak należy przyjmować doczesność mimo nieuchronnego upływu czasu.