sobota, 1 sierpnia 2015

BREAKOUT – Kamienie (Polskie Nagrania „Muza” 1974)


„Dobre bo polskie” jak głosi popularny slogan reklamowy, pasuje do omówienia kolejnej pozycji rodzimej produkcji. Żeby być całkowicie poprawnym, powinienem zacząć od sztandarowego dzieła Nalepy i „spółki” - legendarnego „Bluesa”. Ale tak z czystej przekory rozpocznę od innej, nie mniej ważnej w moim prywatnym rankingu, płyty „Kamienie”. Żelazna pozycja w dorobku ojca polskiego bluesa. Płyta wzbudzała kontrowersje szczególnie wśród twórców tego materiału. Sam „Tadek” nie przepadał za nią, a właściwie miał do niej dość ambiwalentny stosunek. Cenił opracowane przez siebie kompozycje, ale uważał, że ich potencjał został zmarnowany przez mierną produkcję - pospieszną i niedbałą studyjną realizację. Sklecony „na kolanie”, ad hoc całkowicie odnowiony skład zespołu, również powodował frustracje „Nalepnika”. Pomimo, że to przecież całkiem przyzwoici instrumentaliści. Muzycy  towarzyszący Nalepie (Zdzisław Zawadzki – gitara basowa, Wojciech Morawski – perkusja) zainicjowali później powstanie słynnego Perfectu. Ponadto Nalepa osobiście porwał się na grę na harmonijce ustnej, o której jak sam wspominał, miał dosyć mgliste pojęcie. Jakby tego było mało, atmosfera w czasie pracy nad płytą była nieprzychylna, pełna niekontrolowanej improwizacji i chaosu. Wszechobecny wówczas cenzor zakwestionował niektóre wersy tekstów. Przez to Nalepa „naprędce” musiał zmieniać warstwę literacką przygotowywanego albumu. A może właśnie trudna  atmosfera towarzysząca pracy nad tym albumem, zaowocowała w sposób niezaplanowany sumą twórczych efektów in plus? Lekceważonych wówczas, ale z biegiem lat docenionych.
Dodatkowo trzeba wspomnieć o miłych okolicznościach  nagrywania, które osłodziły nieco gorycz tejże na pozór nieefektywnej sesji, co chętnie podkreśla sam autor muzyki. Porywająca gra naszych piłkarzy pod wodzą trenera wszechczasów Kazia Górskiego podczas Mundialu w 1974 roku, przysłoniła skutecznie frustrację samego „Tadka”, nazajutrz po opublikowaniu omawianego longplaya.
Wielbiciele, do których się rzecz jasna zaliczam, mimo negatywnej opinii samego lidera, ciepło przyjmują ten projekt z pokaźnej płytoteki Nalepy. Utwory zawarte na „Kamieniach”  pozornie odegrane z poprawną gitarową starannością. Niby pospolite bluesy w prostej blues-rockowej manierze zaprezentowane z typową dawką instrumentalnych zagrywek. Takie szablonowe i reprezentatywne dla muzyki połowy lat siedemdziesiątych. Nie są wcale toporne, nieme i zimne jak głosi tytuł longplaya. Wręcz przeciwnie. Emanują ciepłem bluesowej konwencji. Jednocześnie powściągliwej i zarazem surowej. Niosącej ładunek absolutnie żarliwej bluesowej dynamiki. Wśród utworów zgromadzonych na „Kamieniach” prym wiedzie nieprzypadkowo i w pełni zasłużenie „Modlitwa”. Dramatyczne wołanie. Pełna rozpaczy prośba do Stwórcy. No i ta genialna solówka Tadeusza, która mogłaby trwać całą wieczność. Szczególne miejsce dla mnie zajmuje kompozycja „Czułość niosę tobie”. Cudowne wyznanie najpiękniejszego uczucia do ukochanej kobiety.

Dziś czułość niosę Tobie,
dziś czułość wnoszę Tobie w świt.
Dziś czułość niosę Tobie,
tak białą, jak jest biały śnieg.
Pod Twe bose stopy,
mą czułość niosę Tobie dziś.

Dziś czułość niosę Tobie,
czułością Twój rozjaśnię dzień.
Otulę nią Twe nogi,
u nóg Twych będzie niby cień.
Czułość niosę Tobie,
mą czułość niosę Tobie dziś.

Dziś czułość niosę Tobie,
dziś czułość wnoszę w Twoją noc.
Bierz, póki mam ją w sobie,
bo trwała, jak na wietrze liść.
Czułość niosę Tobie,
mą czułość niosę Tobie dziś.

Wyróżnione przeze mnie utwory, a także inne, zebrane tutaj kompozycje zaopatrzone są w niepowtarzalne i stylowe bluesowe teksty. Bogdan Loebl, nadworny tekściarz Nalepy, jak zwykle i tym razem trzyma zdecydowanie wysoki poziom. Jego napełnione liryką poematy fantastycznie korelują z muzyką. (I nawet się rymuje. He he… .) Stanowią nierozerwalne dopełnienie całej charakterystycznej twórczości zespołu.
Bo jak powiadał niezastąpiony Tadzio N.: „Bluesa się po prostu gra, a gra się to co się czuje”. Sedno sprawy. Nic dodać, nic ująć. „Proste i wymowne, jak konstrukcja cepa”. To rodzaj muzyki, który porusza serce, płynie z serca i trafia do serca. 

Więc, niech zamilkną słowa. Pozwólmy zabrzmieć muzyce !



fot. M. Karewicz