„Festiwal rozpoczął się tam gdzie każdy samochód był pełen szczęśliwych, długowłosych dzieci, które migały znakami pokoju. Na wiejskich drogach prowadzących do tego miejsca panowała atmosfera ogromnej średniowiecznej cygańskiej pielgrzymki.”
Czym był festiwal w Woodstock, tłumaczyć nikomu nie trzeba. Jak głosił slogan to „Trzy dni pokoju i muzyki”.
Jest coś magicznego w tym już dość leciwym, acz ponadczasowym, niezapomnianym wydarzeniu. Nie tylko coś tak bardzo przełomowego i zaznaczającego apogeum ruchu hipisowskiego. Ale zjawiska będącego zewem młodego pokolenia tamtych czasów.
Woodstock stał się eventem nurtów muzyki końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, ale również symbolem pokolenia hipisów – wyzwolonej obyczajowości młodych ludzi i kultury schyłku tamtej dekady. Był jakby punktem odniesienia dla epoki flower-power. Chyba bardziej znany dla przeciętnego człowieka niż kolebka ruchu hipisowskiego w dzielnicy Haight Ashbury w San Francisco.
Woodstock to już symbol półwieczny. A co więcej, to swoisty wyróżnik odporny na działanie czasu, w miarę jego upływu nabierający znaczenia i inspirujący dla kolejnych pokoleń. Dla jednych apogeum rozwoju ludzkości. Z kolei dla innych finał ery infantylnej naiwności.
Historia festiwalu Woodstock jest miksturą duchowego uniesienia młodego pokolenia, walki z deszczową aurą pogodową i deficytem zabezpieczenia logistycznego. Fajnych i żywiołowych koncertów, muzycznego interesu. Całkowity koszt zamknął się w sumie 2.4 miliona dolarów wyłożonej przez jednego z pomysłodawców festiwalu Johna Robertsa (spadkobiercę aptekarskiej fortuny). Festiwal był zwycięstwem młodzieńczej spontaniczności w erze społecznych niepokojów i pokoleniowego rozłamu. Na temat tego zjawiskowego wydarzenia wypowiedziano wiele słów, aby nadać jemu sens, rolę, a przede wykreować mit. Legendę dobrej woli całego tamtego pokolenia. Solidarnie dbającego o siebie nawzajem i uosabiającego wszystko co najbardziej wartościowe i sensowne w ruchu hipisowskim.
„Chciałbym zaśpiewać piosenkę. Właściwi chciałbym ją zadedykować… Jest tu koleś, nie wiem, jak się nazywa, ale pamięta, jak Chip powiedział, że, no że jego kobieta urodziła dziecko. I wtedy pomyślałem sobie, wow! Tu jest naprawdę miasto! To dla ciebie stary i dla twojej kobiety. No i kurczę! Ten dzieciak, to dopiero będzie odlot!” – John B. Sebastian
Jak wyglądały kulisy wydarzenia? Pomysłodawcami festiwalu Woodstock byli posiadający niewiele więcej niż 25 lat: Michael Lang (główny „wodzirej” festiwalu), John Roberts, Joel Rosenman i Artie Kornfeld. Spodziewano się około 50 tysięcy słuchaczy, ale frekwencja przerosła wszelkie oczekiwania. Zresztą względy organizacyjne również przewyższyły zdolności niedoświadczonych organizatorów. Innym problemem okazała się otwarta niechęć do festiwalu ze strony lokalnych mieszkańców, obawiających się najazdu naćpanych hipisów i „dzikiego ryku” rockowych artystów. Stąd korekta pierwotnego miejsca przedsięwzięcia.
Jeśli chodzi o wykonawców - warto zacząć od artystów nieobecnych. Efemerydalna firma Woodstock Ventures Inc., założona na potrzeby zorganizowania festiwalu, proponowała niebagatelne pieniądze za występy. Ale i to nie skusiło niektórych wykonawców. John Lennon, który idealnie wpasowałby się w klimat festiwalu, nie dostał wizy. The Doors myśleli, że impreza okaże się chybionym pomysłem. Frank Zappa i Johny Cash zlekceważyli zaproszenie. Inni również z przeróżnych przyczyn nie pojawili się na festiwalu. Wśród nich był tak bardzo wówczas pożądany przez fanów Bob Dylan (mieszkał nieopodal w miejscowości Ventures). Ponadto The Jeff Beck Group, Led Zeppelin, The Byrds, Chicago, The Moody Blues, Love, Free, Spirit, Joni Mitchell, Procol Harum, Jethro Tull, Iron Butterfly oraz It’s a Beautiful Day.

Mimo wielu kłopotów młodych organizatorów festiwal wystartował w piątek wieczorem 15 sierpnia 1969 roku. Dokładnie o godz. 17.07.na scenę wyszedł Richie Havens i oficjalnie zainaugurował ten muzyczno-obyczajowy spektakl. Po nim festiwal oficjalnie przemową uświęcił mistrz jogi Swami’ego Satchidenandy.
Tej nocy grała też Joan Baez i inni muzycy folkowi. Ponownie muzyka zaczęła rozbrzmiewać w sobotę po południu i trwała bez przerwy aż do rana w niedzielę. Wystąpił między innymi Santana, Janis Joplin oraz The Who. Ponieważ z powodu zmiany lokalizacji, festiwal był praktycznie przygotowywany na ostatnią chwilę, zatem nie mogło obyć się bez perturbacji. Podczas koncertu Grateful Dead doszło do awarii wzmacniaczy, a po występie Joe Cockera koncerty przerwano na około 3 godziny z powodu fatalnej pogody. W niedzielę festiwal dobiegał ku końcowi. Większość tłumu odeszła w ciągu dnia, w nocy zostało około 150 tysięcy ludzi. Z pewnością w pamięci zapadł wówczas wszystkim obecnym zamykający całą imprezę koncert Jimiego Hendrixa (zakończony dokładnie w poniedziałek 18 sierpnia o godzinie 11.10). Najbardziej fragment, w którym gitarzysta wykonał własną interpretację hymnu USA, co symbolizowało sprzeciw trwającej wojnie w Wietnamie. Hendrix mógł mówić o niefarcie, gdyż do czasu rozpoczęcia jego występu, kolejna część zmęczonych widzów zdążyła już wyjechać nie zobaczywszy gitarowego herosa w akcji.

Ostatecznie od 15 do 18 sierpnia 1969 roku, około 450 tyś. zgromadzonych widzów obejrzało występy 33 wykonawców. Byli to m.in. Jimi Hendrix, Janis Joplin, Joan Baez (będąca w 6 miesiącu ciąży), Crosby, Stills, Nash & Young, Santana (jeden z najlepszych występów na całym festiwalu), Canned Heat, The Band, Mountain, Grateful Dead, Creedence Clearwater Revival, The Who (jak zwykle super ekspresyjny występ), Jefferson Airplane, Joe Cocker (występ został przerwany przez kolejną z wielu burz z piorunami), Ten Years After (dali czadu - mój faworyt !), Keef Hartley Band, Ravi Shankar, Melanie, Sly and The Family Stone, Arlo Guthrie, Country Joe and the Fish, czy Johnny Winter.
Co otrzymaliśmy w spadku po Woodstock? No cóż, słuchając zarejestrowanych dźwięków trudno nie zauważyć, że z poziomem wykonawczym, jak i jakością zarejestrowanego materiału, było bardzo różnie. Generalnie trzeba raczej to rozpatrywać jako dokument i muzyczne oraz kulturowe, spontaniczne przesłanie minionego czasu. Z takim to podejściem, bezkrytycznie możemy zanurzyć się w muzycznej uczcie i poczuć się prawie jak jeden z uczestników niezapomnianego wydarzenia, przez lata obrosłego w legendę.

ps. Ten legendarny, kulturowy epizod nie może się obyć oczywiście bez… własnego muzeum położonego na miejscu wydarzenia, gdzie na tle historii Stanów Zjednoczonych i wydarzeń poprzedzających festiwal, wyeksponowano zdjęcia, urywki filmów z tamtych czasów, pamiątki materialne w postaci wycinków prasowych, plakatów, a nawet szkolny autobus pomalowany według mody hipisowskiej, czy kultowy volkswagen, tzw. „ogórek”. Poszczególne muzealne ekspozycje wieńczy film z fragmentami koncertów wyświetlanych na wielkim ekranie. Dopełnieniem tego jest niezwykle uprzejmy personel muzeum chętnie wyjaśniający wszystko na temat Woodstock ‘69 oraz sklep z tematycznymi pamiątkami.