piątek, 17 lipca 2015

BILLY COBHAM – Spectrum (Atlantic 1973)

„Sam instrument, którym się posługuję, także może być inspirujący. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że perkusja i poezja mają sporo wspólnego. Cały czas uczę się unikać uderzeń na bębnach, które niczego nie wnoszą, rezygnować z pokusy efekciarstwa. Perkusja to nie kartoflisko. Od gadulstwa ważniejsze są cisze pomiędzy dźwiękami i puste miejsca pomiędzy słowami.”

Ta myśl Marcina Karnowskiego - perkusisty zespołów Brda, Variete i 3moonboys,  trafnie ujmuje podejście Billy’ego Cobhama do swojego rzemiosła. Muzyka - perkusisty. Wielkiego  artysty. Klasyka Jazz Fusion.

Ależ on gra na tych „garach”! Przecież ma tylko dwie ręce! Jak często zdarzają się tacy perkusiści? Ilu jest takich drummerów? Na pewno jest taki jeden! Perkusista fenomen. Maszyna. Perkusista obstawiony imponującą liczbą bębnów i talerzy, a energia z jaką gra, biorąc pod uwagę ograniczenia jako człowieka, robi duże wrażenie. Przez cały czas trwania płyty jest niezmordowany. Oczami wyobraźni widzę jego zaciśnięte oczy i mimikę twarzy świadczącą o pasji z jaką oddaje się grze. Raczy karkołomnymi zagrywkami, w których prezentuje pełnię swoich możliwości. Jak głosi legenda w pewnym momencie gra nawet czterema pałeczkami z ogromną precyzją i w bardzo szybkim tempie.
Zaprawdę, jak u licha On to robi? To szalony Billy Cobham. Diabeł wcielony, rytmiczny potwór i jednocześnie wirtuoz . Artysta, który zmienił pogląd na rolę perkusji w muzyce. Z instrumentu rytmicznego będącego dopełnieniem gry zespołowej, wysforował jego rolę na pierwszy plan. Ukazał niespotykany wcześniej charakter perkusji. Przefiltrował  ją przez swój fenomenalny talent i niesamowitą inwencję. Odblokował wszystkie pokłady możliwości bębnów. Zerwał schemat dotychczasowego, można rzec, zachowawczego i tradycyjnego podejścia do perkusji. Ta muzyka to istna radość i szczęście. Antydepresant. Fontanna  radości. Tryskająca świeżość. Po prostu ponadczasowa! Nastrój tego albumu jest wszechstronny, zawierający chwile zarówno delikatności i agresywności. Taka amplituda, huśtawka, którą ciężko zaszufladkować. „Do tańca i do różańca” jak to się potocznie mówi. Muzykalność na tym albumie jest intensywna, każdy współtwórca tego projektu przyczynił się do naprawdę rewelacyjnego efektu synergii. Ale pojechałem…hmm. Posłuchacie to przyznacie rację!

 „Spectrum” to debiutancki solowy album Billy’ego Cobhama jako kompozytora, który prowadzi nas przez terytorium mariażu wyzwolonego jazzu z dzikim rockiem. Określa i scala to tytuł płyty - Spectrum - czyli mozaika różnorodnych klimatów. Intrygujących do samego końca. Zagranych nadzwyczaj  żywiołowo z polotem, emocjami i beztroskim luzem.
Chociaż Cobham napisał wszystkie utwory i był niekwestionowanym liderem na tym albumie, to znaczącego kolorytu dodają pozostali muzycy. W pewnym sensie longplay jest faktycznie wspólnym wysiłkiem Cobhama, Hammera, Sklara, Bolina oraz innych muzyków sesyjnych pod batutą autora. Nadzwyczaj spójnym, pomimo różnorodności muzycznej materii.  W tym względzie na szczególną uwagę zasługuje gitarzysta Tommy Bolin (muzyk, który wkrótce dołącza do Deep Purple). To jakby punkt zwrotny w jego karierze określający jego styl, kiedy okazuje bez ograniczeń swój talent, zdolności i umiejętności gry na gitarze. Nie do końca spełniony gitarowy wirtuoz. Utracjusz, który niestety później traci swoje życie przez heroinę. Znaczący wkład w ostateczny kształt tej muzyki ma również emigrant z Czechosłowacji z 1968 roku – klawiszowiec Jan Hammer. Znakomicie przyprawia ten muzyczny pejzaż swoim niezaprzeczalnym, gustownym stylem.

„Spectrum” został wydany w październiku 1973 roku i od razu uderzył w przemysł muzyczny jak grom z jasnego nieba. Mając imponujący wpływ zarówno na  jazz i rock. Nagrania z tej płyty brzmią szalenie aktualnie. Przekraczają swój czas. Nieśmiertelny rezultat  muzycznego mityngu. Pozostaje tylko żal, że już dzisiaj nie nagrywają takich płyt.

Na zakończenie powiem, iż projektodawcą okładki płyty był nasz rodak, Stanisław Zagórski. Jeden z współtwórców Polskiej Szkoły Plakatu. Warto wspomnieć, że był autorem projektów okładek legendarnych wykonawców takich jak The Velvet Underground, Cream czy Aretha Franklin.