Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Crosby Stills Nash & Young. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Crosby Stills Nash & Young. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 maja 2016

NEIL YOUNG – Harvest (Reprise 1972)

Rustykalny. To słowo klucz do tej płyty. Począwszy od kompilacji dźwięków z amerykańskiej prerii, aż po sam tytuł albumu nie pozostawiający żadnych wątpliwości. Harvest – Żniwa. Czas zbiorów. Podsumowań. Swego rodzaju reminiscencji. Harvest to płyta niepowtarzalna – przepełniona wrażliwością, melancholią, uroczą niedbałością, konfrontacją z siermiężną rzeczywistością. Harvest to bardzo głębokie zanurzenie się w źrenice – tak dogłębne, że w tej muzyce każdy może dostrzec własne odbicie. Wszystkie teksty oscylują wokół  codziennych zmaganiach życia, połączone z  ludową melodyką, finalnie dają surową autentyczność. Po prostu - proste piosenki o prostym człowieku! To tak jakby usiąść z gitarą na tarasie leciwego, drewnianego domu i spojrzeć na słońce. Naszą życiodajną gwiazdę, zachodzącą za widnokrąg wyznaczany kresem złotych łanów zboża odmalowanego ręką stwórcy, jak śpiewa w utworze Alabama. Następnie autentycznie szczery, będący ostrzeżeniem przed narkotykami The Needle And The Damage Done, a także przejmujące wspomnienia dozorcy rancza samego autora - Old Man. Z kolei Heart of Gold to jedna z najbardziej wzruszających piosenek miłosnych w repertuarze rockmana pochodzącego z kraju klonowego liścia, która przyniosła mu zasłużony rozgłos.




Miarą wielkości albumu są zdolności kompozytora. I to na przekór skromnego instrumentarium, Young prezentuje w całej krasie swój urokliwy efekt kompozytorski, który rewelacyjnie współgra z jego niecodzienną charyzmą wokalną. Zawarta treść na tym albumie, trafnie przywołuje zmierzch optymistycznej wizji kontrkulturowego świata hippisów jak i kwitnący sarkazm konserwatywnej części świata politycznych decydentów. W przeciwieństwie do elektrycznego, bardziej drapieżnego wcielenia Younga z zespołem Crazy Horse, brzmienie tu serwowane przez efemerydalną formację Stray Gators  jest bardziej stonowane, pozbawione prawie całkowicie dzikich gitarowych dysonansów i sprzężeń, przez co okazuje bardziej subtelne i delikatne oblicze Kanadyjczyka. Podniosłe efekty uzyskane za pomocą symfonicznej oprawy London Symphony Orchestra, części kompozycji nadają pożądanej  lekkości.

Wiodącą koncepcją Younga w pracy nad Harvest, miała być ucieczka od szumu medialnego i bycia celebrytą, jakim stał się bez wątpienia po sukcesie zespołu Crosby, Stills, Nash & Young. Swoistą woltą w kierunku muzycznej amerykańskiej tradycji. Tak blues  z folkiem, a także country stało się podstawową inspiracją w tamtym czasie dla muzyka. Granie na zasadzie swobodnego pogrywania z przyjaciółmi w stodole, jak zauważamy na odwrocie okładki albumu, bez zbędnej presji, tak ze strony managerów, jak i publiczności.
Po nagraniu swoich dwóch pierwszych płyt solowych, Young dał się poznać jako nader dojrzały twórca poetyckich, filozofujących tekstów piosenek, cechujących się jednakże komunikatywnością stylu. Co paradoksalnie dało zdumiewająco pozytywny efekt.


Bezpretensjonalny Harvest jeszcze ugruntował jego popularność, a co najważniejsze wykreował na dobre charakterystyczny i rozpoznawalny styl Neila.
W tym momencie nasuwa mi się tak refleksja - Czym Dark Side Of The Moon
(Floydów) jest dla rocka progresywnego, tym Harvest (Younga) jest dla folk rocka.
Już całkiem prywatnie sądzę, ze niepodważalną zaletą tegoż dzieła jest to, że najzwyczajniej można słuchać go w kółko. Muzyka sama w sobie, choć nieco pozbawiona ozdobników, jest wspaniała. To chwytliwy, kojący muzyczny drive, który wciąż porusza.
Krótko mówiąc, jest to świetny album do słuchania, kiedy trzeba spowolnić, oderwać się od powszechnego pędu  i poddać się ożywczej życiowej refleksji.


niedziela, 12 lipca 2015

CROSBY, STILLS, NASH & YOUNG ‎– Déjà Vu (Atlantic 1970)

Pamiętacie film o legendarnym festiwalu WOODSTOCK? Te sceny rozpoczynające koncertowe szaleństwa wykonawców? Poranna rosa, hippisowska niewinność i naiwność połączona z porankiem witającym nowe otwarcie, niczym pożegnalny pocałunek nocy ustępującej dniu... Jutrzenka poprzedzająca występy dzisiejszych legend i sław sceny muzycznej. Takich jak Hendrix, The Who, Ten Years After, Creedence Clearwater Revival, Janis Joplin, Santana, Joe Cocker, Jefferson Airplane i wielu innych jakże zasłużonych dla historii muzyki.
16 sierpnia 1969 roku, dopiero po raz drugi w tym składzie: David Crosby, Stephen Stills i Graham Nash wystąpili ze swoim akustycznym recitalem zanim w drugiej części występu dołączył elektryczny Neil Young. Kwartet uzupełniła sekcja rytmiczna w osobach Dallasa Taylora grającego na instrumentach perkusyjnych i basisty Grega Reevesa.
Magiczny okres dla muzyki, bez zbędnego gwiazdorstwa, napinania się, całkowicie naturalnie. Mieszanie muzycznej krwi (i nie tylko - free love), czasy jamowania, nieskrepowanej inwencji w różnych dziedzinach sztuki. Nie tylko tej czysto muzycznej. Mariaż bogactwa odcieni i kolorytu. Fascynacja pozytywnym klimatem, zatrzymanym we wspomnieniach z ekscytującego spotkania, niczym najpiękniejszego święta, które zapada na zawsze w pamięci. Ten album to odzwierciedlenie nastroju nazajutrz tego święta pokoju, miłości i muzyki - trzech synonimów hippisowskiego nastroju utopijnej chwili. Inwencja, doświadczenie, talent to także trzy elementy które, złożyły się na rezultat końcowy tego wydawnictwa. Każdy z muzyków to osobowość razem dająca efekt dojrzałej muzyki. Muzyki osadzonej w najlepszym klimacie z tamtej niezapomnianej epoki. Nostalgii lata miłości. Mistycznej epoki dzieci kwiatów. Zewu tamtego pokolenia.

Last Prayer

Let us pray
Our father whose art’s in heaven
Hollow be thy name
Unless things change
Thy wigdom come and gone
Thy will will be undone
On earth, as it isn’t heaven
Give us this day our daily dread
At least three times a day
And forgive us our trespasses
On love’s territory
For thine is the wigdom and power and glory
Oh, man
                                                    Lawrence Ferlinghetti   [Źródło]

Utwory zamieszczone na tym albumie to perełki w twórczości autorskiej zgromadzonych artystów. A przecież dzieło to nie powstawało w atmosferze idylli. Zakłócane problemami osobistymi muzyków. Czasami zbyt zajętymi prywatnymi sprawami. W takiej to dość niespokojnej atmosferze narodził ten kawał nieprzeciętnej muzyki, w której kluczową rolę odegrały zharmonizowane partie wokalne korelujące z pełnymi dynamiki kompozycjami.



I'll light the fire
You put the flowers in the vase
That you bought today
Staring at the fire
For hours and hours
While I listen to you
Play your love songs
All night long for me
Only for me
         Zapalę w kominku
         Włóż kwiaty do wazonu
         Które kupiłaś dziś
         Wpatrując się w ogień
         Godzinami , godzinami
         Słuchając jak grasz
         Miłosne piosenki
         Dla mnie całą noc
         Tylko dla mnie
                                                                                                                                               Graham Nash    [Źródło]

Oniryczna, delikatna jak sieć pająka, przestrzenna a zarazem intymna. Błoga, by za chwilę zaskoczyć drapieżnością. Ta muzyka taka właśnie jest: subtelna, naturalna i przejrzysta bez zbędnych ornamentów, sięgająca głęboko do amerykańskiej tradycji muzycznej. Słyszymy echa country, bluesa i tego czegoś, co trudno zdefiniować, a przeszywa na wskroś dusze słuchacza. Piękna i nastrojowa wyzwalająca tęsknotę za czymś ulotnym.