sobota, 31 sierpnia 2019

ELŻBIETA MIELCZAREK - Blues koncert (Pronit 1983)

„…podróż się zaczyna,
a kto wie, gdzie skończy się”.

                               Poczekalnia PKP 

Pisano o niej jako o polskiej Billie Holliday, czy Bessie Smith z powodu podobnej barwy głosu. Mówiono o niej pierwsza dama bluesa. Może trochę na wyrost? Chyba że określenie „pierwsza” oznacza czynnik upływającego czasu (choć wielu zakwestionuje to z powodu Miry Kubasińskiej), a nie miejsce w hierarchii wokalistek. Mamy jeszcze Marynę Jakubowicz udzielającą się w mniej więcej tym samym czasie. Ale jednak najbardziej korzennego bluesiora wykonywała ta niepozorna wokalistka z miasta Łodzi. 

Ten niepisany prymat może stanowić swoistą premię za zaśpiewanie kilku oryginalnych bluesów w burzliwym początku lat osiemdziesiątych, a nawet w momencie scenicznego debiutu 1979 roku na poznańskim Blues Meetingu. Czasach buntu wobec otaczającej polskiej rzeczywistości, a ucieleśnionego również w autentycznym ludowym klimacie folkloru południa Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. W wypadku pani Eli archetypowy, szlachetnie archaiczny, niezwykle ujmujący, tradycyjny czarny blues. 

Osadzony na swym podstawowym schemacie muzyczny gatunek, który absolutnie nie jest tak łatwy do grania. Tym bardziej należy pokłonić się tej artystce (i jej akompaniatorom), której wielka fascynacja amerykańskimi standardami bluesowymi, objawiła się w całej okazałości na legendarnej i ważnej w dziejach rodzimego bluesa płycie. Będącej zapisem dwóch koncertów 15 i 16 października 1983 r. w legendarnym, położonym nieopodal Pałacu Kultury i Nauki, już dziś nie istniejącym, warszawskim klubie jazzowym „Akwarium”. Gdzie panował niebywały tłok, a gorące reakcje publiczności, wtórowanie wokalistce. Spontaniczne okrzyki, zapamiętałe pląsy oraz kwiaty. Doprawdy niepowtarzalna i elektryzująca atmosfera. 



Płyta „Blues koncert” ukazała artystkę w kulminacyjnym momencie kariery, a także niekłamanej popularności, która jak później się okazało szybko przygasła, czym jeszcze wspomnę w epilogu tego odcinka mojego muzycznego bloga.

Ten zbiór znakomitych bluesów, surowych, opartych na prostym schemacie, a zarazem niezwykle finezyjnych i opatrzonych intrygującym głosem artystki, daje autentyczne świadectwo temu, że i w kraju nad Wisłą pobrzmiewały nieśmiertelne nutki dziedzictwa muzycznej spuścizny czarnoskórych artystów rodem z odległej Delty Missisipi. 

Na albumie mamy bardzo osobiste, grane prosto z serca, równocześnie świeże interpretacje nieśmiertelnych bluesowych evergreenów w rodzaju See See Rider, God Bless The Child, Muddy Water, Nobody Knows You When You’re Down And Out, You Better Mind, John Henry oraz dwa kultowe kawałki autorstwa omawianej bluesmenki Hotel Grand i Wielkie Koło

W wersji reedycji kompaktowej dołożono dwa utwory z singla tj. Poczekalnia PKP oraz standard Trouble In Mind. Dodatkowo sześć niepublikowanych wcześniej wykonań utworów (trzy tytuły się powtarzają) zarejestrowanych trzy lata wcześniej niż koncert w Akwarium, bo latem 1980 r., archiwalne nagrania ze studia na „Okólniku”. 

Obowiązkowo trzeba przypomnieć muzyków, bez których ta płyta nie otrzymałaby tak znakomitego brzmienia i wykonawczego rozmachu. Gitarzystów akustycznych Piotra Rucińskiego i Piotra Majewskiego oraz towarzyszącego im, a grającego na harmonijce, nieodżałowanego Jana „Kyksa” Skrzeka. 


Po swoim wymarzonym debiucie fonograficznym… nagle i niespodziewanie popadła w artystyczny niebyt?! 

„Przestałam śpiewać, ponieważ bardzo chciałam rozwijać się dalej, ale nie miałam pojęcia, jak to zrobić. Wtedy lepiej się zatrzymać i zrobić sobie przerwę, niż iść dalej po omacku i bez przekonania”. 

Te dosłownie zacytowane słowa pani Elżbiety (bluesonline.pl) idealnie tłumaczy powód długiego rozbratu z muzyką. Warto wspomnieć, że ówcześnie Ela Mielczarek przez kilka lat wykonywała na okrągło około 4 koncertów tygodniowo! To przecież musiało doprowadzić do wypalenia i utraty radości grania. 


W roku 1987 poznała nauczyciela buddyjskiego Lamę Olego Nydahla i została buddystką. W następnym roku podjęła decyzję o wyjeździe na stałe za granicę (RFN), przekonana o tym, że tam będzie mogła lepiej się rozwijać i… chyba godniej żyć. Ta trudna decyzja przyczyniła się wkrótce do obrania nowej, satysfakcjonującej drogi życia. Zafascynowana akupunkturą, zaliczyła kolejne egzaminy i w efekcie otrzymałam prawo do rozpoczęcia praktykowania Medycyny Chińskiej. Również uległa fascynacji malarstwem artystycznym. 

Ps. W połowie pierwszego dziesięciolecia lat dwutysięcznych powróciła do koncertowania ze Śląską Grupą Bluesową Leszka Windera. Ponadto wydała płytę „ElaeLa” w 2012 roku i następnie z nowym wydawnictwem płytowym nieco bardziej luźno związanym ze stylistyką bluesową, zapoczątkowała serię koncertów promujących wymienione wydawnictwo. 

Kiedy masz już poza sobą
pierwszy krzyk i pierwsze słowo, pierwsze łzy
Kiedy pierwsza miłość przeszła ci 

Kiedy z forsą cienko i nadzieja ledwo co się tli
wierzysz, że zamknięte wszystkie drzwi
Nigdy nie wiesz co się święci
zawsze może się przekręcić
wielkie koło
Kiedy masz już poza sobą deszcze, burze
a przed tobą świt i następna miłość Ci się śni
Kiedy puchnie portfel i monety jak kartofle sypią się
wierzysz, że otwarte wszystkie drzwi
Nigdy nie wiesz co się święci
zawsze może się przekręcić
wielkie koło
Kiedy idziesz prostą drogą, jasną jak słoneczny promień idź
jeszcze wszystko może zdarzyć się
Idziesz prosto i nie zbaczasz
a tymczasem wciąż zataczasz
wielkie koło






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz