niedziela, 31 października 2021

TRAPEZE – Medusa (Threshold 1970)

„Nadal mogę śpiewać piosenki, pod niektórymi względami nawet lepiej niż śpiewałem w latach 70. Wciąż mogę wykonywać je z tą samą energią, która była wtedy na scenie.”
Glenn Hughes

Glenn Hughes to muzyk długowieczny w skali historii rocka. Taki rock’n’rollowy matuzalem. Wiecznie młody duchem, ale też z wyglądu zdaje się, że czasu się nie ima. Rockman z krwi i kości, długowłosy minstrel. Niczym wyciągnięty z lat siedemdziesiątych i to nie tylko ze względu na swój image, któremu jest wierny. Długie włosy, spodnie dzwony to jedne z atrybutów klasycznego rockowca. Zaopatrzony w lekko soulowy zaśpiew w głosie, pełny energii i zapału. Gotowy do nowych wyzwań. Tylko pozazdrościć takiej postawy wiecznie młodego wokalisty i gitarzysty basowego w jednym. A jego wyborna gra na basie dodaje pozytywnej miękkości nawet najmocniejszym kompozycjom. 

Przeszłość przemawia z Nim. Wciąż artystycznie aktywny. Członek słynnego trzeciego składu legendarnych Deep Purple. Basista kolejnego wcielenia Black Sabbath. Współlider bardziej współczesnej super grupy Black Black Country Communion, czy aktualny muzyk grupy The Dead Daisies. Niepowtarzalny głos i znakomicie śmigający na czterech strunach rytmiczny czarodziej. Wiem o czym mówię, gdyż byłem tym szczęśliwcem, który widział Go na koncercie w warszawskim klubie Progresja w „purpurowym” repertuarze. Prawdziwa uczta dla ucha. Genialne!


Jednak teraz skupię się na jego wcześniejszych dokonaniach, a mianowicie grupie Trapeze, a dokładnie na drugiej płycie tej formacji. Już sama okładka robi wrażenie. Niesamowicie sugestywna, niczym kubistyczna, barwna szata graficzna zdobiąca obwolutę zdecydowanie kusi, by zagłębić się w podobnie barwny świat zawartej na płycie muzyki.


Medusa to drugi studyjny album brytyjskiego trio. Nagrany w 1970 roku w Morgan Studios, został wyprodukowany przez basistę The Moody Blues John Lodge. Wydany został w listopadzie 1970 roku przez jego własną wytwórnię fonograficzną Threshold Records (filia Decca).

Gustowny gitarowy styl Mela Galleya i potężne bębny Dave'a Hollanda sprawiły, że Trapeze na swym drugim albumie brzmi jak coś w rodzaju skrzyżowania Black Sabbath i Free. Cięższy rock, bardzo charakterystyczny dla czasów przełomu lat 60 i 70. Podlany charakterystycznym soulowym wokalem samego Hughesa. Tak właściwie można skwitować, że album ten to spójny, acz różnorodny hard rock uzupełniony wysmakowanymi pasażami instrumentalnymi i wyjątkowym, niezwykle ekspresyjnym, nierzadko lirycznym wokalem Glenna. 


Dość zróżnicowany materiał zaprezentowano na tym albumie. Od drapieżnych i ostrych riffów, poprzez epizodyczne a’la funkowe rytmy, aż do pełnych soulu i bluesa fraz. Pięknie zaaranżowane gitarowe popisy uzupełnione rytmicznymi bębnami Hollanda. Te natchnione partie wokalne stanowią wizytówkę Medusy. Podczas odsłuchiwania zawartości mamy do czynienia ze zmiennością nastroju. Nierzadko rozpoczynająca się kompozycja z delikatnym, akustycznym wstępem, który może relaksować słuchacza, niespodziewanie eksploduje w zwarty, potężny, mięsisty riff Galleya i motoryczny, czysty rockowy wokal Hughesa. Tak różnorodne kawałki albumu stanowią o jego wartości i wciąż intrygują. Po raz kolejny nie będę wyróżniał poszczególnych utworów. Aby wyrobić sobie zdanie na temat albumu obowiązkowo trzeba zapoznać się z całą zawartością płyty!


Prawdopodobnie najlepszy album, o którym część czytelników nigdy nie słyszała. Unikalny muzyczny diament, który powinien znaleźć się w każdej kolekcji miłośników muzyki rockowej. Nieodżałowany perkusista Led Zeppelin John Bonham ogłosił ich najlepszym trzyosobowym zespołem, jaki kiedykolwiek widział i kilkakrotnie z ochotą dołączał do nich na bisy podczas ich występów w Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, prasa brytyjska nadała im etykietkę nowych Led Zeppelin (!).

W kontekście powyższego, wcale nie dziwi fakt zaangażowania w krótkim czasie Hughesa do słynnych Deep Purple. Gdzie przecież wraz z Davidem Coverdale’em czarował wokalnie nie tylko zagorzałych fanów „purpurowej nuty”.



1 komentarz: